Natrafiłem na tę książkę gdy poszukiwałem informacji na temat proporcji sił niezbędnych dla obrońcy by powstrzymać agresora. Słyszałem o proporcji 3:1, ale nie byłem pewien czy jest ona wystarczająca do obrony czy do ataku, nie wiedziałem czy jest mądrością ludową czy może powstała lub chociaż została zweryfikowana naukowo, czy dotyczy sytuacji taktycznych, czy teatru działań, a w końcu pobieżna analiza konfliktów zbrojnych ostatnich 50 lat i II Wojny Światowej wskazywała mi, że zwycięzca, na poziomie teatru działań, prawie nigdy takiej przewagi nie posiadał.
Z recenzji jakie przeczytałem wynikało, że to najnowsza, kompleksowa i bardzo pozytywnie oceniana przez ekspertów i szerokie kręgi odbiorców pozycja.
Przede wszystkim dowiedziałem się, że temat który książka porusza jest zasadniczym elementem nauki o politycznych stosunkach międzynarodowych[s.2]. Politycy oczekują od doradców odpowiedzi na pytania: czy pokonamy przeciwnika, w co należy więcej inwestować by go pokonać: w ilość czy jakość, obronę czy atak, technologię czy szkolenie. Ale do podjęcia rozsądnych decyzji potrzebują klarownych zależności, a tych dotychczas brakowało[s. 19].
Oczywistym jest że o wyniku bitwy, operacji czy wojny decydują nie tylko czynniki materialne (ilościowe i jakościowe) ale również niematerialne. To podobno pierwsza książka, gdzie zostało opisane jak oba w/w rodzaje czynników wpływają na wynik starcia[s. ix]. Jej analiza dotyczy średnio i bardzo intensywnych konfliktów lądowych (w tym w konfliktach o małej proporcji sił do terenu, poniżej dywizji na 30 km), a trzema głównymi kryteriami osiągnięcia sukcesu są [s.6]:
- zniszczenie wrogich wojsk przy jak najmniejszych własnych stratach
- zajęcie i utrzymanie terytorium
- czas niezbędny do realizacji
Nowoczesne użycie siły
Zdaniem autora, od 1900 roku ten sam czynnik decyduje o wyniku. Jest nim sposób użycia siły (pozostałe, ważne, ale o mniejszym znaczeniu to przewaga ilościowa i technologiczna). W związku z rosnącą śmiertelnością broni konieczne wtedy stało się zmniejszenie ekspozycji własnych sił na ogień przeciwnika, poprzez:
- na poziomie taktycznym:
- ukrycie,
- osłonę (np. terenową),
- rozproszenie,
- samodzielne manewry małych jednostek (w tym utrzymanie szyku i atak bezpośrednio z marszu do 20 km [s. 141]),
- przygniatający chwilowy ogień (nie musi ograniczać zdolności manewru przeciwnika, musi ograniczać znacząco możliwość prowadzenia ognia, podobno wymaga 10 razy mniej pocisków artyleryjskich niż ogień niszczący [s.37]),
- integracja rodzajów wojsk,
- ruchliwość,
- możliwość prowadzenia krzyżowego ognia [s.44],
- zdolność do kontrataku [s. 105],
- rozpoznanie ataku [s.138];
- na poziomie operacyjnym:
- miejscową koncentrację (ale nie można z nią przesadzić, by nie ograniczyć zdolności manewru połączonych jednostek [s.121]),
- głębokość przygotowanej obrony (nawet o małej gęstości obrońców, gdyż nawet mała grupa obrońców przy śmiertelności obecnych broni, mając krzyżowe pole ostrzału, znacząco opóźnia przeciwnika, a czym dalej jest on od linii startu tym bardziej działa niezgodnie z planem - to opóźnianie by przygotować kontratak jest kluczem do obrony na poziomie operacyjnym [s. 60]),
- wielkość rezerwy,
- zdolność do kontrataku [s. 46-8],
- zaskoczenie i podstęp [s. 64].
Kto wcieli w życie w/w zasady nowoczesnej sztuki wojennej (ang. modern warfare) zminimalizuje szansę zostania pokonanym, nawet przez nowoczesne środki bojowe. Komu się to nie uda - zostanie rozbity w puch.
Dlaczego tak trudno ją wdrożyć
Realizacja w/w zasad nie jest łatwa i wymaga bolesnych decyzji politycznych i społecznych [s. 3]. Do politycznych należy przede wszystkim gotowość do oddania terenu by odzyskać go w kontrataku, szczególnie że armia przygotowująca się do kontrataku musi mieć doktrynę ofensywną (co również jest politycznie niepoprawne, tak polityce wewnętrznej, jak i w stosunkach międzynarodowych). Samodzielne manewry małych jednostek i połączone rodzaje wojsk na poziomie taktycznym wymagają bardzo wysokiej inicjatywy od oficerów niższych szczebli, co może prowadzić do wojskowych puczy (lub przynajmniej wpływu wojska na politykę). Może być również nieakceptowalne ze względu na konflikty narodowościowe, rasowe czy religijne wśród żołnierzy.
Ale przede wszystkim zastosowanie w/w wymaga długiego szkolenia. Żołnierze muszą być silnie umotywowani osobiście, bo rozproszonych nie wzmocni poczucie grupy. Oficerowie muszą skoordynować działania różnych rodzajów wojsk. Artyleria musi bardzo szybko uruchamiać i przerywać ogień, kierujący ogniem muszą go właściwie naprowadzać. Małe pododdziały muszą umieć używać terenu. A wszystko to musi razem działać pomimo niespodzianek przyszykowanych przez przeciwnika.[s. 38]. W obronie ze względu na głębokość i rezerwy pierwsza linia jest słaba, narażona na izolację, co wpływa bardzo źle na morale, a wykonanie manewru oderwania w trakcie walki jest jednym z trudniejszych (gdyż w nowoczesnej wojnie najniebezpieczniejsze jest wyjście z ukrycia). Ze względu na kontratak konieczne jest bardzo szybkie i sprawne planowanie i jego logistyczne przygotowanie. [s.48]. Aby wyszkolić żołnierzy w nowoczesnej sztuce wojennej wymagany jest czas - dużo czasu. A jego nie oferuje krótkie szkolenie poborowych (zauważmy, że w Izraelu szkolenie poborowych trwa 3 lata). Konieczne jest promowanie najlepszych - o promocji nie może decydować poparcie polityczne czy zgodność z poglądami przełożonych, a biegłość w sztuce wojennej, samodzielność (która często występuje wraz z konfliktowością). Na końcu pojawia się jeszcze problem środków finansowych - wydanych na szkolenie nie widać tak dobrze jak na nowy sprzęt, nie dają one również pracy wyborcom.[s.50] I wcale nie jest łatwo sprawdzić w czasie P czy udało się osiągnąć właściwy poziom wyszkolenia.
Siły powietrzne
Bardzo ważnym obszarem jest osłona przed obserwacją i atakiem z powietrza. Ekspozycję na rozpoznanie powietrzne ograniczają:
- Warunki meteorologiczne. Mgła ogranicza rozpoznanie w podczerwieni i zasięg laserów, deszcz zmniejsza skuteczność radarów milimetrowych. W Europie można się spodziewać ograniczenia przez nie skuteczności wykrycia o 80-100% przez 40% czasu (np. w Kosowie przez 70% wojny ponad połowa terenu operacji pokryta była chmurami).
- Budynki i lasy uniemożliwiają wykrycie obiektów z większej odległości współczesnymi środkami technicznymi, w tych miejscach pozostają do użycia jednostki specjalne i niewymagające obsługi czujniki naziemne - chyba autor się myli uważając je za zbyt drogie do zastosowania w bliskiej przyszłości. [s. 55] Polska jest pokryta lasami w 30%, a tereny zurbanizowane stanowią ponad 3%.
- Jak dobrze się kamuflować przed atakiem powietrznym pokazała Serbia, nie źle też spisała się w tej dziedzinie Al Qaida. Dobrze zakamuflowane obiekty są wykrywane dopiero w chwili strzału.
- Obserwacja powietrzna rzadko dostępna jest ciągle, na ogół tylko chwilowo. Nawet w Iraku w 1991 roku irackie siły były w stanie przegrupowywać się bez większych strat, pomimo szczególnie niepodatnego na ukrycie terenu i warunków meteo oraz całkowitej supremacji powietrznej koalicji.
Model matematyczny
Zdaniem autora w przypadku konfliktu między krajami stosującymi nowoczesną sztukę wojenną będzie on potencjalnie długotrwały, rezerwy obrońcy będą przemieszczały się z niewysoką prędkością (ze względu na działanie lotnictwa będą zmuszone do przemieszczania się w małych grupach, przez małe drogi na terenach zalesionych lub zurbanizowanych, wykorzystując złą pogodę), technologia sprzętu będzie miała małe znaczenie, a przewaga ilościowa nie będzie miała wpływu do poziomu 2:1 na poziomie teatru działań. Nawet niezrealizowanie jednego z zadań służących redukcji ekspozycji lub odpowiedniej wielkości rezerw powoduje porażkę obrońcy. [s. 73-6].
Autor w książce opisał pełny, choć jak sam przyznaje uproszczony, model matematyczny opisujący jego teorię. Jego celem jest raczej zilustrowanie powiązań niż podanie dokładnych danych. Model jest na tyle prosty, że przeniosłem go do arkusza kalkulacyjnegoa. Stałe zostały dobrane przez autora na bazie przypuszczeń [s. 236], ale sprawdziły się w kilku badanych operacjach wojennych XX wieku. Żeby było jasne - autor nie zakłada frontu ciągłego, choć zakłada że obrońców jest wystarczająco dużo by zbierać dane o ruchach przeciwnika. Kilka zmiennych wymaga moim zdaniem komentarza:
- Prędkość szturmu jest zmienną, która de facto opisuje taktykę atakującego - czy posuwa się do przodu ostrożnie czy szybko. W przypadku walki z nowoczesną obroną szybko oznacza z wielkimi stratami, ostrożnie zaś oznacza wolno - teoretycznie czym wolniej tym większy sukces się osiąga (militarnie), ale powoduje to wielkie komplikacje polityczne: nacisk społeczności międzynarodowej rośnie, własne społeczeństwo odnosi wrażenie, że atak w ogóle nie posuwa się do przodu i jest przeciwne kontynuacji.
- Teoretycznie atakujący będzie próbował dokonać przełamania w pasie o szerokości wynoszącej dwukrotność zasięgu ognia obrońcy, powiększoną o 25-50% rezerwę na cofnięcie własnych wojsk ubezpieczających korytarz.[s.96] W praktyce szerokość ta jest często mniejsza (np. w czasie Pustynnej Burzy 6 km, był to pas przełamania koniecznego do zapewnienia zaopatrzenia jednostkom omijającym pierwszą linię irackiej obrony lewym hakiem). Czym mniejsza tym lepszy wynik się osiąga, ale kosztem narażenia własnej logistyki (szczególnie jeśli przełamanie zajmuje dużo czasu). Przesadzając ze zwężeniem można dojść do sytuacji gdy ze względu na brak miejsca nie będzie można użyć na raz przygotowanych do szturmu wojsk, będą musiały przychodzić falami co nie zwiększa ich możliwości wykonania szturmu (choć zwiększa możliwość wykorzystania przełamania) i kończy się porażką taką jak w operacji Goodwood (1944, 900 czołgów na obszarze o szerokości 3 km [s. 112]) czy na wzgórzach Golan w 1973 roku (900 czołgów na obszarze o szerokości 26 km).
- Z kolei świadomy obrońca będzie starał się powiększyć maksymalnie głębokość urzutowania obrony. Autor mówi jednak że stworzenie w praktyce obrony o głębokości ponad 50 km jest niemożliwe [s. 226], choć w innym miejscu mówi o głębokości 150 km głębi obronnej wojsk sprzymierzonych w czasie Pustynnej Burzy [s. 150]. W każdym razie na pewno istnieje praktyczne ograniczenie głębokości.
Wpływ technologii
Autor wprowadza pojęcia systemowej (ang. systemic) i dwustronnej (ang. dyadic) teorii wpływu technologii na działania bojowe. Systemowa teoria mówi że w danej chwili przewagę ma obrona lub atak (np. czasy do 1917 r. i królowania ckm to czas defensywy, do 1973 r. królowanie czołgów i ofensywy). Miała ogromny wpływ na politykę (np. Traktat CFE, uderzenia wyprzedzające). Dwustronna dotyczy porównywania możliwości technologicznych konkretnych przeciwników (np. współczesna amerykańska koncepcja przewagi technologicznej). Próbą jej ilościowego opisu jest teoria Lanchestera. [s.15-16]
Wprowadzona zostaje również definicja luki systemowej jako różnicę między średnim rokiem wprowadzenia do służby samolotów bojowych oraz czołgów, a dla każdej z tych grup ważonych ilością egzemplarzy danego modelu [s. 24]. Jednak jak autor pokazuje, przewaga technologiczna, teorie ilościowe czy jakościowe nie dają wyjaśnienia wyników wojen, ani nawet statystycznie istotnych z wynikami wojen powiązań. Nie znaczy to że nie są istotne. Są i to bardzo, ale nie same, a wraz ze sposobem użycia siły. I choć autor skupia się na poziomie taktycznym i operacyjnym wojny, to nie chce obniżać wagi pozostałych poziomów: wielkiego strategicznego (sojuszy, zasobów, kierunków rozwoju kraju, etc.), strategii wojskowej, administracji, koordynacji wojsko-politycznej. Po prostu ich wynikiem będą ilość i techniczne możliwości danej armii [s.26-7]
Różnice technologiczne wpłynęły oczywiście bardzo na wojny. Np. zwiększenie manewrowości wojsk, choć miało minimalny wpływ na tempo przebijania się przez obronę, to bardzo zwiększyło premię za przebicie i jej głębokie wykorzystanie, zwiększając istotność głębokości obrony, nawet za cenę oddania terytorium. Pojawiła się również możliwość niszczenia infrastruktury i punktów dowodzenia przeciwnika bez przełamania (samoloty, rakiety dalekiego zasięgu), ale raczej obniżają one prędkość i jakość działania przeciwnika, niż bezpośrednio wygrywają wojny. [s. 60-2] Różnice technologiczne mają też kluczowe znaczenie dla konfliktów w powietrzu i na morzu, ze względu na brak możliwości ukrycia z wykorzystaniem terenu [s. 269].
Wpływ technologii w sposób opisany przez autora wzbudził moje największe wątpliwości. Widać, że autor chciałby łatwo kilkoma liczbami i związkami między nimi opisać zależności między technologiami używanymi przez całe armie. Choć ma rację, że od samej technologii ważniejsze jest właściwe jej użycie, nie ma wątpliwości, że może ją właściwie użyć tylko ta strona, która nią dysponuje. Odnosząc się do przykładów w książce - niezwykle rozbudowana wiedza amerykanów o położeniu wojsk irackich w 1991 r. (szacowana przez autora na 90%) nie byłaby możliwa 50 lat wcześniej, niezależnie od stopnia realizacji nowoczesnej sztuki wojennej. Autor twierdzi również, że współczesna broń jest na tyle skuteczna, że nie ukrywając się przez atakiem obiekt jest prawie pewny zniszczenia. Mam wątpliwości czy teza ta jest prawdziwa, w przypadku różnicy generacyjnej, np. czytając o próbach zniszczenia M1 przy pomocy RPG.
Odpowiedź
A co z poszukiwaniem odpowiedzi na moje główne pytanie - o proporcje ilościowe. Jeśli obie strony użyją opisanej wyżej nowoczesnej sztuki wojennej we właściwy sposób, proporcje ilościowe będą kluczowe dla głębokości penetracji atakującego. Czym mniejsza przewaga ilościowa atakującego, tym mniejsza głębia obrony jest niezbędna i mniej terytorium zostanie oddane przed powstrzymaniem przeciwnika. Czym większa tym agresywniej trzeba stosować nowoczesną sztukę wojenną [s.71]. W tym kontekście priorytety dla decydentów wydają się jasne:
- Jakość (wyszkolenie, morale)
- Ilość (żołnierzy i sprzętu zaangażowanych bezpośrednio w walkę)
- Technologia (utrzymanie tej samej generacji sprzętu co przeciwnik)
W tym wszystkim najbardziej dla mnie zaskakujący jest brak jakichkolwiek odwołań w polskiej prasie, publikacjach, publicznie dostępnych analizach do tej pozycji. Przynajmniej wg google. O ile jestem w stanie zrozumieć media prywatne - wnioski nie są najlepsze dla reklamodawców, o tyle brak w czasopismach Redakcji Wojskowej MON jest zaskakujący.