sobota, 30 sierpnia 2014

Przyszła wojna

Wydarzenia które miały miejsce na Ukrainie w 2014 roku, na dzień dzisiejszy, przyniosły Ukrainie, oprócz zmiany władzy i zbliżenia z UE i NATO, utratę na rzecz Federacji Rosyjskiej Krymu oraz ciężkich walk w obwodach Donieckim i Ługańskim, powiązanych z groźbą utraty i tego terytorium. Nie można wykluczyć, że to dopiero początek. Żadne państwo nie chciałoby się znaleźć się w sytuacji w jakiej jest obecnie Ukraina. Z punktu widzenia Polski, oprócz wspierania pokoju i suwerenności Ukrainy, pojawia się pytanie co można i należy zrobić, by do analogicznej sytuacji w Rzeczypospolitej nie dopuścić.

W różnych krajach UE i NATO powstają analizy przebiegu działań oraz rosyjskiej taktyki, aby przygotować się na przyszły konflikt. Najwyższym szczeblem gdzie się na to zdecydowano jest brytyjska Izba Gmin, gdzie raport opublikowała komisja obrony. Raporty opublikowały też łotewska Narodowa Akademia Obrony i estońskie Międzynarodowe Centrum Badań Obrony. W Polsce na razie brak tak kompleksowych opracowań. Widać, że analityce zauważyli nowy sposób prowadzenia wojen [1,2,3], ale na razie nie sugerują rozwiązań, ani nawet nie zwracają uwagi że trzeba ich poszukać. Spróbuję to nadrobić.

Palący się kompleks sportowy Szachtara w Doniecku, fot. http://liveuamap.com
Każdy z krajów członków NATO, opierając się na artykule V, przystępując do sojuszu liczy na kolektywną obronę najsilniejszej sumarycznie armii świata. Z drugiej strony, ta część świata jest niechętna wojnom i stara się wdrażać rozwiązania pokojowe, choćby dlatego że w demokratycznych krajach Zachodu oczekują tego wyborcy. Jak pokazały jednak wydarzenia na Ukrainie, Rosja może zaprojektować atak tak, by członkowie Sojuszu mogli nie uznać go za rosyjską agresję. Ze względu na sieć powiązań międzynarodowych dla niektórych może to być wygodny pretekst. Problemem NATO może się okazać "kolektywny brak woli politycznej, by podjąć skoordynowaną akcję mającą zniechęcić (Rosję) do ataku", szczególnie wobec agresji wykonywanej w sposób nie klasyczny - wielkimi armiami. Zostało to nazwane "taktyką dwuznaczną" (ang. ambigious warfare) lub wojną hybrydową.

Bazując na najnowszych rosyjskich koncepcjach oraz wydarzeniach na Ukrainie, można wyznaczyć 8 faz strategii dwuznacznej (z czego pierwsze 5 w znacznej mierze podlega kompetencjom MSW), przy czym wykonanie kolejnego etapu musi zostać poprzedzone skuteczną realizacją wcześniejszego:
  1. Stworzenie dogodnych warunków do rozpoczęcia działań poprzez działania w sferze informacyjnej, moralnej, psychologicznej, ideologicznej, dyplomatycznej, ekologicznej czy ekonomicznej. Przykłady takiego działania to np. wydawanie paszportów dużej ilości Rosjan będących obywatelami atakowanego kraju, referenda o statusie języka rosyjskiego, uzyskiwanie silnego poparcia ważnych partii politycznych lub organizacji (np. SPD w Niemczech).
  2. Oszukiwanie przywódców politycznych i wojskowych przy pomocy dyplomacji, mediów, kontaktów. Przykładem takiego działania było zbliżanie i oddalanie własnych sił od granicy (zgłaszane jako ćwiczenia), angażujące i męczące wojska obrońcy bez przekraczania granic.
  3. Doprowadzenie do słabszego wykonywania obowiązków służbowych lub ich zaniechania przez łapówki, zastraszanie czy oszustwa.
  4. Wprowadzenie destabilizacji wśród ludności, dzięki propagandzie i separatystom.Umożliwia to wprowadzanie jednostek okupacyjnych pod hasłem niesienia pomocy (choć tu pierwszeństwo pomysłu należy przyznać misji stabilizacyjnej w Iraku).

  5. Żołnierze bez oznak przynależności kontrolujący lotnisko w Symferopolu, fot. Elizabeth Arrott / VOA
  6. Ustanowienie blokad (w tym stref zakazu lotów) i użycie najemników do wsparcia separatystów. Przy czym należy zauważyć, że na Krymie siły użyte na początku składały się z 3 grup po 50 żołnierzy (parlament, 2 lotniska), kolejne dotarły dopiero po 24 godzinach na lotniska (około 2 tysięcy).
  7. Dokładne rozpoznanie i rozpoczęcie działań zbrojnych na wszelkich polach.
  8. Atakowanie celów punktowych, w tym informacyjnie.
  9. Usunięcie pozostałych jednostek przeciwnika poprzez dokładne wskazywanie i niszczenie.
Pozostanie w obszarze pierwszych 5 faz nie uruchomi art. 5 NATO, a może doprowadzić do oderwania części kraju lub wprowadzenia w nim długofalowego niepokoju, jak na Ukrainie. Rosja stosuję doktrynę unilateralizmu: osiągnięcie siłą celu, a następnie wobec braku aktywnego sprzeciwu uznaje go za fakt. Powyższa taktyka w dużej mierze też pozwala ukryć największą słabość armii rosyjskiej jaką jest słabe wyszkolenie - biorące się ze słabej edukacji oraz wojska poborowego, nie pozwalające wykorzystać potencjału sprzętu. Nie dotyczy ono jednak jednostek elitarnych, stanowiących trzon działań w Gruzji czy większość na Krymie.

Aby powyższej taktyce przeciwdziałać Polska może i powinna:
  1. Przygotować się do płynnego przejścia (w ciągu kliku godzin) ze stanu pokoju do wojny, bez zmian organizacyjnych, związanego z nimi bałaganu. System dowodzenia na czas pokoju i wojny musi być ten sam. Zmiana ta powinna dotyczyć działania wszystkich jednostek organizacyjnych Państwa. Niestety ostatnie zmiany systemu dowodzenia są od tego dalekie. Skuteczną alternatywą powinno być wprowadzenie zasady totalnej i bezwarunkowej obrony. Totalnej, czyli obejmującej wszystkie aspekty działania państwa. Bezwarunkowej, czyli takiej w której każdy obywatel (w tym dowódca jednostki) ma prawo bronić ojczyzny wszystkimi środkami (bez konieczności oczekiwania na zgodę Prezydenta czy Sejmu).
  2. Singapurskie 5 filarów obrony totalnej.
  3. Zapewnić gotowość własnych sił szybkiego reagowania do działania i zapewnić ich adekwatną ilość i jakość. Na pewno należy uznać za słuszną decyzję o profesjonalizacji armii, bo problemem Ukrainy nie jest brak sił, ale morale poborowych (to samo z resztą działo się w Gruzji). W tym zakresie w Polsce robi się wiele, konieczne są jednak dalsze działania, jak choćby:
    1. Zakup śmigłowców odpowiednich dla działań specjalnych,
    2. Poprawić rozmieszczenie wojsk lądowych (głównie zlokalizowanych obecnie z Zachodniej Polsce) by zapewnić możliwość szybkiego reagowania wobec stosunkowo małego, ale szybko atakującego przeciwnika (np. rozbudowywanych rosyjskich wojsk powietrzno - desantowych czy oddziałów zmotoryzowanych). Szczęśliwie obecnie granicę z Ukrainą można pozostawić mniej strzeżoną, szczególnie wobec jej chęci wstąpienia do NATO.
    3. Poprawić gotowość bojową jednostek poprzez ograniczenie liczby jednostek skadrowanych, a za to stworzenie jednostek będących samodzielnymi, gotowymi do działania, mieszanymi (na poziomie kompanii) ogólnowojskowymi zgrupowaniami (wzmocnionymi batalionami) gotowymi do skutecznego przeciwdziałania wobec zgrupowań rosyjskich (po 400 ż.), (skuteczne na pewno były zespoły liczące po 70 wozów bojowych, wspartymi przez artylerię [s. 8]). Ze względu na presję zaprzestania działań zbrojnych przeciwdziałanie musi być natychmiastowe, gdyż wstrzymanie ognia następuje na linii osiągniętej dnia wejścia porozumienia w życie.
    4. Poprawienie jakości i samodzielności dowódców, gdyż przewaga liczebna nie ma znaczenia jeśli się źle dowodzi. Niemcy, skupiając się na wzgórzu Saur Mogiła, z którego widok sięga 80 km, zdobyli południowy obszar o który toczą się walki w 4 dni. Ukraińcy walczyli o okolice ponad miesiąc i nie udało im i się osiągnąć sukcesu [s. 28]. 
    5. Poprawienie odporności na zasadzki, co przyda się również w misjach stabilizacyjnych.
    6. Poprawienie zdolności przeciwdziałania artylerii przeciwnika (o ile będzie polityczna decyzja, ostrzał terytorium przeciwnika może spowodować eskalację konfliktu). 
    7. Podnieść gotowość jednostek. Skoro Litwa jest w stanie wystawić 2 batalionowe grupy taktyczne w gotowości 24 godzinnej (2500 ż.), to Polska powinna być w stanie 25 batalionów (30 tys. ż.).
  4. Naciskać NATO by:
    1. znacząco zmieniło proces decyzyjny: decyzja o udzieleniu pomocy nie może trwać kilka miesięcy, a kilka dni,
    2. zgromadziło sprzęt (w dużych ilościach) oraz żołnierzy (w mniejszych, acz znaczących ilościach, w Polsce min. batalion) w Polsce i Krajach Bałtyckich,
    3. Takie widoki powinny stać się możliwe koło polskich sklepów Lidl, fot. defence.gov
    4. zbudowało realne siły szybkiego reagowania (o potencjale większym niż brygada wojsk lądowych jak obecnie NRF, polski batalion pancerny wydaje się być wkładem adekwatnym),
    5. podniosło poziom gotowości struktur dowodzenia w Europie Wschodniej (np. MNC-NE)
    6. odbudowało zdolności niezbędne w klasycznej wojnie (np. pokonywanie szerokich przeszkód rzecznych), w szczególności niezbędne do kontrofensywy - obecnie wydaje się że zdolne do niej są jedynie wojska amerykańskie i brytyjskie (na pewno nie niemieckie),
    7. zmodyfikowało zakres obrony objętej art. 5  - należy usunąć słowo "zbrojny" wobec obecnie możliwych form prowadzenia konfliktów.
    8. powróciło do organizacji wielkich manewrów (przed 1989 NATO ćwiczyło siłami liczącymi nawet do 125 tys. ż., przed 2014 rokiem najwyżej 6 tys., co jest wartością mniejszą nie tylko od Rosji - 22 tys. ż. wojsk lądowych, ale nawet Polski (12,5 tys.), na szczęści widać zrozumienie i postęp w tym zakresie), w tym przemieszczania sił rozmiarów dywizji na obszar Europy Wschodniej (na razie prowadzone są na szczeblu batalionu/pułku).
  5. Wspierać odrębności kulturowe mniejszości narodowych w Rosji.
Przy okazji należy zauważyć, że na Ukrainie, dowództwo operacji antyterrorystycznej zapomniało o teorii Biddle'a, czyli by szerokość korytarza ataku była większa niż suma zasięgów ognia z obu jego stron. Dlatego odcięcie separatystów od granicy okazało się niemożliwe. Ponieważ Ługańsk jest położony zaledwie 25 km od rosyjskiej granicy jest wątpliwe czy w ogóle było możliwe.

Należy również pamiętać, by wojsk sojuszniczych na własnym terytorium nie uważać za gwaranta bezpieczeństwa. W 2008 roku w Gruzji było 500 amerykańskich żołnierzy, a gdy rozpoczął się konflikt z Rosją, natychmiast wyjechali. Obecność amerykańskich żołnierzy nic nie da, jeśli USA nie będą chciały nam pomóc. 

I jeszcze jedno: Analitycy i raporty zastanawiają się nad celem działania Rosji. Moim, i nie tylko, zdaniem, tak w przypadku Ukrainy jak i Gruzji celem było wciągnięcie ich w nierozwiązywalny i niekończący się konflikt uniemożliwiający im wejście do NATO. W przypadku Państwa Bałtyckich czy Polski cel będzie inny.

Powyższe ma znaczenie krótkofalowo. Długofalowo można jednak być optymistą, podobnie jak w zimnej wojnie "Gospodarka, głupcze". Widać to już na Ukrainie.